Szyszkowanie – szyszkowaniem, ale czy flagowanie jest nadal flagowaniem?
Skoro w internecie nie można na ten temat nic znaleźć nawet symbolicznej wzmianki, to znaczy, że sprawa pochodzi z przed epoki internetu!!!
Dla niektórych oznacza to, że popadło w niebyt, czyli prehistoria.
A czym dla nas jest flagowanie.
Zacznę od początku.
Kilka dni temu zrywaliśmy szyszki na drzewostanie zachowawczym w Nadleśnictwie Woziwoda. Drzewa a właściwie sosny bardzo zacne bo liczące sobie 217 lat, a więc pamiętające czasy napoleońskie, towarzysz szyszkarz Robert Mrugas wspiął się na taką jedną i w koronie tuż pod czubkiem natrafił na zwoje zardzewiałych drutów i wysuszoną żerdkę. Krzyczy do nas i opowiada zdziwiony o swoim znalezisku. My zachodzimy w głowę
jak taka staroć znalazła się na czubku 30 metrowej sosny?
Koncepcje, są różne, może jakiś żołnierz napoleoński podczas odwrotu armii z pod Moskwy
zaczepił ją i tak poszła do góry.
I wnet olśnienie to jest chyba żerdź od flagi, ale nie wywieszonej z okazji świąt państwowych lecz na okoliczność flagowania drzew. Musieli tu kiedyś flagować.
Czyli co konkretnie robili?
Szyszkarze od lat 70-tych XX wieku do połowy lat 10-tych XXI wieku jeździli po Nadleśnictwach i wieszali na drzewach flagi. Zazwyczaj od maja do czerwca, bo wtedy właśnie robiło się opryski. A konkretnie dla pilotów, którzy nadlatując na wyznaczony obszar widząc te białe flagi mogli dokładnie dokonać oprysku na zaatakowany przez jakieś owady drzewostan. Zazwyczaj chodziło o mniszkę brudnicę i jej gąsienice.
W latach jej gradacji szyszkarze mieli mnóstwo roboty po sezonie szyszkarskim.
Aby przygotować obszar do oprysku trzeba było dwoma transektami wywiesić kilkanaście flag co kilkaset metrów.
Nie była to lekka robota. Żerdź miała 4 do 5 metrów wysokości na górze flaga metr na półtora nabita na listewki. Takie ustrojstwo musieliśmy wciągnąć do góry i wynieść ponad czubek i przymocować drutem.
Wszystko było fajnie gdy drzewka były niskie, jakaś tyczkowina lub drągowina – prościzna, ale jak się w transekcie trafił 40 metrowy świerk lub sosna to wtedy zaczęły się schody. Jeżeli żerdzie były przygotowana wcześniej i podeschły to dobrze, ale mnie i koledze w Nadleśnictwie Zamrzenica w 2004 roku trafiły się mokre dopiero co ścięte i cholernie ciężkie i do tego wiało, wciąganie i wiązanie tego to była walka nie tylko z sobą. Cały czas nas poganiali i motywowali, Każdy z nas musiał zamontować kilkanaście flag. Kończyliśmy o zmierzchu. Na następny dzień był wynajęty samolot i oblatywał okoliczne Nadleśnictwa. Tą flagę znalezioną koło Woziwody też pewnie widział pilot, który latał nad naszymi w Nadleśnictwie Zamrzenica. Skąd to wiemy? Pan leśniczy Andrzej Nyske pamięta ostatnie flagowanie z 2004 roku. Wspominał też, że jego szyszkarze od 1978 regularnie zazwyczaj w maju flagowali. Od lat 90- tych wykonywały tę usługę zewnętrzne firmy szyszkarskie.
Te ostatnie flagowania to już był mikst, wypuszczano też baloniki z helem,
więc flagi montowało się już rzadziej.
W późniejszych latach ograniczono opryski lasów, a nawigacja w samolotach jest już o niebo lepsza i flagi przeszły do historii leśnictwa.
To co pozostało i co widać na zdjęciu przekazaliśmy do izby pamięci w Nadleśnictwie.
Jest jeszcze jeden drobny aspekt – flagowanie drzew zaistniało w internecie 🙂