Historia szyszkarstwa

Profesja, której poświęcona jest niniejsza strona ma już długą tradycję.

Pierwsze wzmianki dotyczą zbiorów szyszek sosny z dorodnych drzew w Królestwie Polskim w XVI wieku za panowania Zygmunta Starego. Prace te były prowadzone z inicjatywy Królowej Bony którą zauroczyły piękne puszczańskie polskie lasy, a chcąc zdobyć nasiona tych drzew nakazała zaangażować do tego zbioru bartników.

W późniejszym wiekach kolejnych protoplastów naszej profesji należy szukać w okolicach Wisły w Beskidzie Śląskim na przełomie XIX i XX wieku. To właśnie tam Austriacy zapoczątkowali pozyskiwanie nasion słynnego świerka istebniańskiego.

Prace przy zbiorze szyszek i zostały zapoczątkowane w Polsce po I Wojnie Światowej.

Z drzew stojących zrywano w Karpatach wczesną jesienią szyszki jodły.

Początków tak zwanej selekcji należy szukać w latach trzydziestych XX wieku. W 1933 roku ówczesna Dyrekcja Lasów Państwowych oraz Instytut Badawczy Leśnictwa wydały rozporządzenie o pozyskaniu nasion sosny dla potrzeb lasów państwowych. Rozpoczęto również pierwsze badania, które przerwała II wojna światowa. Z nielicznych w owym czasie cennych drzewostanów nasiennych sosnowych zaczęto pozyskiwać szyszki.

W okresie II Wojny Światowej zdarzało się, iż młodzi Polacy wywożeni na roboty przymusowe do Rzeszy byli zmuszani przez Niemców do pracy przy zbiorze szyszek z drzew stojących. Niemieccy szyszkarze walczyli w tym czasie na froncie, a gospodarka nasienna w lasach nie mogła przecież na tym ucierpieć. Miały więc miejsce przypadki wysyłania na drzewa pod lufami karabinów robotników przymusowych, którzy nie nadawali się do tej pracy. Niewielka grupa Polaków przystosowała się do tej nowej dla nich profesji i bez problemu wyrabiała narzucone dzienne normy 20 kg szyszek sosny.

W okresie międzywojennym i tuż po wojnie do zrywania szyszek z drzew stojących wybierano chętnych w wieku od 16 do 40 roku życia. Od wykonujących tę pracę wymagano dobre zdrowie zwłaszcza serce brak zawrotów głowy. Kandydat musiał byś zgrabny, a przy tym rozsądny, aby lekkomyślnie nie narażać się na niebezpieczeństwo upadku. Ponadto robotnik leśny musiał być dobrym obserwatorem i powinien nauczyć się z ziemi oceniać urodzaj szyszek na poszczególnych drzewach.

Warto tutaj zamieścić kilka praktycznych wskazówek dla ówczesnych zbieraczy.

Na drzewo należy włazić powoli, krokami krótkimi. Krok – posuw w górę – nie powinien być dłuższy niż 30 cm, przy dłuższym bowiem kroku potrzebny jest duży wysiłek do przeniesienia ciężaru ciała z jednej nogi na drugą.

Włażenie przy pomocy rąk i podciąganie obydwu nóg jest nieprawidłowe i nie powinno być stosowane. Bardzo ważne jest, by przy włażeniu nogi nie obejmowały drzewa i nie były zgięte, lecz kolana od drzewa odchylone, a obcasy do siebie zupełnie zbliżone. Przy takiej postawie nóg wyprostowanych ciało włażącego jest lekko łukowate wygięte (pień stanowi cięciwę), piersi odchylone od drzewa, głowa w pozycji normalnej – nie zadarta do góry i nie skłoniona do dołu. Ciało nie powinno wisieć na rękach lecz całym ciężarem dociska i wbija kolce włazów w pień. Schodzić należy krokami jeszcze krótszymi, niż włazi się na drzewo.

Zbiór szyszek z drzew stojących był uważany za pracę na ogół niebezpieczną. Pracowników obowiązywały następujące przepisy bezpieczeństwa:

  1. włażąc na drzewo nie chwytać się i nie siadać na sękach i suchych gałęziach choćby grubszych, jak również na zdrowych cienkich;
  2. nie zrywać szyszek z gałęzi odległych i grubych, które nie dają się przyciągać;
  3. włazić pojedynczo, a nie po kilku jednocześnie na jedno drzewo;
  4. przed rozpoczęciem zrywania szyszek zabezpieczyć się pasem strażackim i odpowiednio na drzewie ulokować, opierając jedną nogę na grubym konarze, a drugą obejmując mocno pień;
  5. przy włażeniu i złażeniu zwracać uwagę na dokładne wbijanie kolców oraz patrzeć przed siebie, a nie w dół;
  6. nie włazić na drzewa, gdy pień jest oblodzony, przerwać pracę w razie deszczu lub silnej wichury.

Zbieracze szyszek z drzew stojących byli rekrutowani zazwyczaj spośród robotników leśnych. Poddawani byli oni wymagającej selekcji i z 10 kandydatów najwyżej dwóch nadawało się i było przeznaczanych do zbioru nasion.

Na wyposażenie zbieracza w pierwszej połowie XX wieku składało się:

  1. jedna para włazów z rzemieniami;
  2. jeden lub dwa worki na szyszki;
  3. kulka do przyciągania gałęzi;
  4. pas strażacki;
  5. sznurowane trzewiki na skórzanych podeszwach;
  6. ubranie drelichowe

Działalność selekcyjna na szerszą skalę została zapoczątkowana w 1959 roku, kiedy dyrektor Lasów Państwowych wydał zarządzenie w sprawie sosnowych drzewostanów wyłączonych. W 1960 roku zostały uznane pierwsze WDN oraz wytypowane pierwsze drzewa doborowe modrzewia europejskiego w Nadleśnictwie Suchedniów. Systematyczne uznawanie drzew doborowych dla celów gospodarczych rozpoczęto w 1969 roku. Łącznie do końca 1995 roku uznano 6340 drzew. Najwięcej w 1972 – 489, w 1981 tylko jedno.

W 1974 roku opracowano program doskonalący gospodarkę nasienną, a jednym z zadań L.P. było wyposażenie nadleśnictw w sprzęt do zbioru nasion z drzew stojących.

Od tego okresu rozpoczęto angażować w nadleśnictwach taterników i grotołazów , którzy od wielu lat wspinali się w skałkach, Tatrach ale także w Alpach czy w Kaukazie.

Najprężniejszą grupą byli poznaniacy. Specyfiką poznańskiego środowiska szyszkarskiego lat siedemdziesiątych było to, iż w większości byli oni grotołazami. Prekursorem był Irek Paszkowski, student leśnictwa, który jako pierwszy przeszedł w 1972 kurs dla zbieraczy w Gorzowie Wlkp. Dołączyli do niego inni jaskiniowcy z Poznania Marek Paszkowski, Janusz Smoczyński i Andrzej Remplewicz także leśnik, który został obwołany  niepisanym „królem szyszkarzy”.

Od 1975 kursy zaczęto organizować w Zarządzie L P w Poznaniu. Wtedy pojawili się w branży Marek Rzemyszkiewicz , Mira Michalak i Henryk Walkowiak . Zarobione na szyszkach pieniądze przeznaczali głównie na wyprawy speleo.

Początkowo do wchodzenia na drzewa posługiwali się drabinami, dopiero od 1978 roku zaczęto używać drzewołazy. Ekipa poznańska obsługiwała głównie wielkopolskie oraz lubuskie nadleśnictwa, a od 1978 roku rozpoczęła się ekspansja Poznaniaków na Mazurach. W tym okresie dołączyli do grupy Józef Przybyłowski i Tadeusz Karolczak. W 1981 pojawili się Krzysztof Wnykowicz i Krzysztof Borzęcki . Pod koniec lat siedemdziesiątych poznańska ekipa poniosła ogromną stratę, w czasie zbioru sosny w Nadleśnictwie Krotoszyn zginął Irek Paszkowski. W latach 80 – tych pojawiały się nowe twarze Tomasz Unolt i Krzysztof Weis jednak trzon grupy stanowili wymienieni wcześniej szyszkarze z których kilku nadal czynnie uprawia ten zawód.

Na początku lat 70-tych także warszawscy taternicy zaczęli jeździć na szyszki.Prekursorami tej grupy byli Krzysztof Walenta i jego brat Zbyszek. Właśnie od nich techniki wchodzenia na drzewa nauczyli się dwaj pracownicy z IBL dr Włodek Dutkiewicz oraz Jurek- technik, który był na stałe zatrudniony instytucie.( zob. Jan Krzysztof Kelus, Był raz dobry świat, W-wa 1999 s.204) Do ekipy dołączyli także Jan Krzysztof Kelus znany bard i opozycjonista oraz Jerzy Barszczewski. Grupa ta obsługiwała głównie nadleśnictwa na Mazurach i Kurpiach zbierając sosnę z WDN. Na sosny wchodzili w kolcach, natomiast pozyskując rzazy świerkowe na zlecenie IBL posługiwali się drabinami szwedzkimi.

W sezonie 1976-1977 grupa ta brała udział w projekcie którego koordynatorem był docent Janson z IBL. Celem tego przedsięwzięcia było pozyskanie próbek szyszek i rzazów ze słynnych świerków istebniańskich Andersona w Beskidzie Śląskim – prawdopodobnie najwyższych w Europie, oraz dokonanie pomiarów wysokości najwyższych okazów. Okazało się że dorastają do 50 metrów, a najwyższy okaz został zmierzony taśmą mierniczą i liczył 52 metry. ( tamże, str. 212)

Kelus szyszkował do 1981 roku. W latach 80-tych i 90-tych na szyszkach bywał inny warszawiak Jacek Kleyff znany poeta i kompozytor.

Dużo mniej liczną grupa pojawiła się w 1980 roku we Wrocławiu. Liczyła cztery osoby i skupiła się wokół Władysława Sarniaka i Tadeusza Brysia, wszyscy należeli do klubu wysokogórskiego we Wrocławiu. Zbierali szyszki jodły, świerka i daglezji w Sudetach przez dwa sezony.

Druga ekipa skupiła się wokół Marka Majewskiego z Zielonej Góry, który przygodę z szyszkami rozpoczął w 1979 roku w Bieszczadach na jodle, jednak profesjonalnie zaczął zbierać od 1983 roku pod nadzorem inż. Daszkiewicza z Zarządu LP z Wrocławia. W tym czasie dołączył do niego Mariusz Milewski z Wrocławia. W 1984 we Wrocławiu zorganizowano dla nich pierwszy kurs szyszkarski który ukończył także Roman Piętka z pod Namysłowa. W ekipie tej z czasem pojawili się Sławomir Peczka i Jerzy Klich.

Wchodzili głownie na sosny i modrzewie za pomocą dzewołazów a obsługiwali dolnośląskie oraz lubuskie nadleśnictwa.

W połowie lat siedemdziesiątych także w mieście Łodzi pojawiła się niewielka ekipa szyszkarska na czele której stał Zbyszek Dąbrowski. Zbierali oni prawie wyłącznie szyszki sosny z WDN-ów położonych w łódzkich nadleśnictwach.

Zupełnie inaczej rozwijała się ta profesja na Kujawach. W tamtejszych nadleśnictwach prace przy zbiorze szyszek prawie wyłącznie wykonywali robotnicy leśni. W każdym nadleśnictwie było zatrudnionych dwóch robotników, którzy po za pracą przy ścince drzew przez kilka tygodni w zimie zbierali szyszki. Taki stan rzecz przetrwał prawie do lat 90-tych , a w nielicznych nadleśnictwach do XXI wieku.

Podobnie rzecz miała się w Bieszczadach. Tam również miejscowi robotnicy leśni najmowali się do zbioru szyszek. Wchodzili głównie na jodły, nie korzystając z żadnego sprzętu. Wspinali się po suchych konarach! Gdy dochodzili do korony, ścinali całe czubki, w przypadku gdy pojawił się nadzór z nadleśnictwa dopuszczalne było obcinanie gałęzi. Ten brutalny proceder przetrwał niestety aż do końca lat 90-tych.

Z biegiem lat zatwierdzono coraz więcej drzewostanów nasiennych

W okresie 1986 1989 uznano we wszystkich OZLP 262 drzewostany o sumarycznej powierzchni 4531 ha. Na początku 1996 roku łączna powierzchnia drzewostanów nasiennych wynosiła 144 08 34 ha. Z ogólnej powierzchni wyłączonych drzewostanów ponad 40% zajmują drzewostany sosny zwyczajnej, świerka 14% tej powierzchni, jodły – 8%.

W okrasie PRL w dobie gospodarki planowej szyszkarze byli traktowani w nadleśnictwach jako pracownicy sezonowi i przysługiwały im wszelkie możliwe przywileje takie jak kwatera, dowóz na powierzchnię, zapewnienie sprzętu czy posiłki regeneracyjne.

W celu zwiększenia wydajności zbioru nasion próbowano w latach 50-tych zastosować zasadę współzawodnictwa pracy.

Została ona zapoczątkowana spontanicznie w Związku Sowieckim.

Istota wspólzawodnioctwa polegała na osiągnięciu najlepszych wyników indywidualnych bądź zespołowych w normowanej pracy akordowej. Podstawą jest tu norma akordowa, tj. klasę jakości w osiągniętych wynikach. Do rozpowszechniania współzawodnictwa walnie przyczyniała się wyzwania do wyścigu pracy. Celem wyścigu pracy było wykonanie określonego planu bądź przeciwstawionego mu kontrplanu. Zalecano aby normy wydajności pracy nie były za wysokie, lecz dostępne dla każdego przeciętnego zbieracza, a ustalało się je na podstawie przeciętnych wyników, zanotowanych w danym nadleśnictwie, dla określonych warunków zewnętrznych wykonania pracy.

Ocenę pracy uczestników współzawodnictwa przeprowadzano przy pomocy z góry przyjętego systemu punktów, opartego na klasyfikacji ilościowej i jakościowej wykonania wyznaczonego planu.

Z pracownikami sezonowymi podpisywano umowy, a szyszkarzom doliczono do wynagrodzenia dodatek wysokościowy. Pomimo, iż wydajność pracy była wówczas mniejsza zarobki były relatywnie o wiele większe niż obecnie. Przeciętny zbieracz otrzymywał za miesięczną pracę 10 średnich pensji krajowych. Nie dziwi więc fakt, że po kilku przepracowanych miesiącach alpinistów było stać na zorganizowanie wypraw nawet w Himalaje. Wielu czołowych polskich himalaistów zimę spędzało w lasach. Można tu wymienić Jerzego Kukuczkę, Jerzego Kostrzewę, Przemysława Piaseckiego.

W owym czasie zajęcie to miało nieco inny charakter niż obecnie.

Tak zwany sezon szyszkarski rozpoczynał się na początku listopada i trwał do połowy kwietnia. Materiał nasienny pozyskiwano głównie na Mazurach i w górach, gdyż w tych regionach były położone najlepsze drzewostany sosnowe i świerkowe .Do Mazurskich i Beskidzkich nadleśnictw zjeżdżały ekipy z całej Polski i były to w zasadzie prawdziwe wyprawy, gdyż szyszkarze przebywali na miejscu prawie cały sezon z przerwą na okres świąteczny. Zimy były wówczas o wiele surowsze i mroźniejsze tak, że śnieg leżał aż do wiosny. Nie wszyscy potrafili wytrzymać trudny prawie spartański tryb życia. Po kilku tygodniach spędzonych w głębokiej głuszy z dala od cywilizacji i bez dostępu do telewizji i gazet wielu się wykruszało i wracało do swoich miast. Ci którzy zostali przeżyli kawał męskiej przygody, choć była tam i jedna kobieta słynna Mira. Po pracy czas szybko upływał przy gitarze , gorącym piecu i herbacie i opowieściach starych leśników.

Taka forma zarobkowania odpowiadała także niektórym artystom. Jednym z idoli ówczesnego pokolenia był Edward Stachura. To właśnie on w „Siekierezadzie” nadał pracy w lesie specyficzny klimat. Zima leśnych ludzi dla wielu stała się inspiracją do znalezienia czegoś więcej niż tylko jakiejś nowej i oryginalnej formy zarobkowania. Dla wielu z nich była to próba wyzwolenia się od cywilizacji i oderwania się od szarej PRL – oskiej rzeczywistości.

Do grona znanych artystów szyszkowników można zaliczyć Jacka Kleyffa, Jana Krzyrztofa Kelusa itd. Szyszkarzem jest Wojtek Jarocinski jeden z muzyków Wolnej Grupy Bukowina.

Upadek komunizmu w Polsce w 1989 roku nie spowodował początkowo wielkich zmian w lasach. Transformacja ustrojowa jakby przebiegała tu wolniej. Jednak realia gospodarki rynkowej musiały dotknąć także i tą branżę. Z biegiem lat ograniczano opiekę socjalną nad pracownikami leśnymi, a w końcu wszelkie prace związane z pozyskiwaniem drewna jak również i nasion zlecano firmą zewnętrznym. W wielu nadleśnictwach praktykowano nadal stary zwyczaj podpisywania umowy o dzieło z poszczególnymi szyszkarzami, jednak od kilku lat odgórne wytyczne narzucają wymóg ogłaszania przetargów na zbiór szyszek do których mogą przystępować tylko wyspecjalizowane firmy.

Od 1991 roku realizowany jest program zachowania leśnych zasobów genowych i hodowli selekcyjnej drzew leśnych w Polsce. Zadania z ochroną bioróżnorodności realizowane są na kilka sposobów poprzez wybór i i inwentaryzacje drzewostanów nasiennych, zachowawczych oraz drzew matecznych, poprzez zakładanie upraw pochodnych i zachowawczych a także przez tworzenie banków genów gdzie długoterminowo przechowywane są nasiona w celu odtworzenia poszczególnych osobników lub całych populacji.

Znaczący wpływ na rozwój naszej branży miało powstanie 1995 roku Leśnego Banku Genów w Kostrzycy koło Jeleniej Góry. Głównym celem LBG jest rzetelne przygotowanie dostarczonego materiału genetycznego do długoterminowego przechowywania i ocena jakościowa nasion oraz ich monitoring.

Jednym z zadań tej placówki było wyposażenie w odpowiedni sprzęt do zbioru szyszek i owoców a następnie organizacja zbioru i pozyskanie nasion we własnym zakresie oraz kontrole nad zbiorem i dokumentowanie ich pochodzenia. W tym celu od 1997 roku w Kostrzycy są organizowane kursy dla zbieraczy oraz pracowników nadzoru. Można tez zdobyć tam uprawnienia instruktorskie. Oczywiście pracownicy wyszkoleni i pracujący w Kostrzycy nie są w stanie samodzielnie zrealizować zadań pozyskania nasion dla LBG.

Większość materiału genetycznego zebrały firmy które od lat współpracują z nadleśnictwami,

Program realizowany dla LBG zmienił nieco charakter pracy przy zbiorze, gdyż pozyskuje się z poszczególnych drzew określoną ilość szyszek. Materiał nasienny z danego WDN pozyskuje się ze 150 drzew wybranych losowo tak aby reprezentował całą zmienność danej populacji. Docelowo materiał nasienny powinien pochodzić z 668 WDN iglastych i 173 WDN liściastych. Obecnie realizowany jest też program pozyskiwania nasion do testowania potomstw. W ramach niego zbiera się z 50- ciu wytypowanych losowo drzew wyznaczonych na dwóch transektach z drzewostanu nasiennego w zależności od gatunku od 100 gram w przypadku olszy czarnej do 3 kg w przypadku daglezji.

Dzięki różnym programom realizowanych w ramach LBG oraz  projektom hodowlanych finansowanych z LP możemy spać  spokojnie do 2010 roku. Czy w następnych latach znajdą się środki finansowe na selekcję czas pokaże.

Miejmy nadzieje, że zapowiedzi prywatyzacji lasów nigdy nie zostaną zrealizowane.

W przeciwnym razie z kraju przodującego w Europie w dziedzinie selekcji i nasiennictwa staniemy się zaściankiem a duża część szyszkarzy swój sprzęt schowa do lamusa.

ZBIÓR SZYSZEK SOSNY CZARNEJ Z WDN W NADLEŚNICTWIE LUBIN, LES. NIESZCYCE. ŁĄCZNA POWIERZCHNIA DRZEWOSTANU 6,02 HA.

Rok zbioru Ilość szyszek Ilość nasion Uzyskana wydajność
1981 35,0 0,80 0,023
1982 1061,0 44,06 0,042
1984 139,0 4,45 0,032
1985 904,0 27,00 0,030
1986 465,9 8,30 0,012
1988 153,0 3,23 0,021
1989 11,0 0,20 0,018
1990 1003,0 37,00 0,037
1991 400,0 5,00 0,013
1992 310,0 9,50 0,031
1993 15,0 0,30 0,020
1995 1770,0 63,00 0,036
Razem: 6266,90 202,84 0,032

(zob. strona internetowa Nadleśnictwa Lubin)

W marcu 1995 w zbiorze szyszek sosny czarnej z WDN w Nadl. Lubin wzięli udział: Roman Piętka, Wojciech Kowalski, Jakub Pruchniewicz i Tomasz Marek.

ZBIÓR SZYSZEK SO, ŚW, MD Z WDN W POLSCE LATACH 1988-1990.

LATA GATUNEK ZBIÓR W TONACH Z WDN

1988

So
Św
Md

54,5
23,4
9,0

1989

So
Św
Md

18.1
64.3
0,1

1990

So
Św
Md

15,5
3,3
0.6

 

opracował Jakub Pruchniewicz